Złoty medal dla Aleksandry Rudzińskiej, srebrny dla „naszej” Ani Brożek, a na dokładkę czwarte miejsce kolejnej akademiczki – Aleksandry Kałuckiej. Finały „czasówek” podczas rozgrywanych w Innsbrucku Mistrzostw Świata we wspinaczce sportowej przeszły do historii. Dominacja Polek była bezdyskusyjna. W czwórce najlepszych zawodniczek globu znalazły się trzy biało-czerwone, z czego dwie to zawodniczki Klubu Uczelnianego AZS PWSZ Tarnów! Mniej powodów do radości miał tym razem Marcin Dzieński (również KU AZS PWSZ Tarnów), który nie obronił tytułu mistrzowskiego wywalczonego dwa lata temu w Paryżu.
Eliminacje najbardziej widowiskowej konkurencji wspinaczkowej, jaką jest „czasówka” pokazały, że Polki są bardzo mocne, a trener Tomasz Mazur przygotował panie perfekcyjnie. Do finałowej szesnastki awansowało ostatecznie pięć naszych zawodniczek: Ola Rudzińska, Ania Brożek, Aleksandra Kałucka, Natalia Kałucka i Patrycja Chudziak.
Niestety, już na etapie 1/8 finału doszło do pierwszego pojedynku z udziałem dwóch Polek. Do bezpośredniej rywalizacji przystąpiły Ola i Natalia Kałuckie. Mistrzyni Świata Juniorek z Moskwy pokonała siostrę bliźniaczkę i Natalia (trzecia zawodniczka juniorskiego czempionatu) musiała zakończyć rywalizację.
Scenariusz kolejnych etapów finału był niewiarygodny, ale co najważniejsze – dla Polek ułożył się wręcz idealnie. Ich rywalki były wolniejsze, bądź paliły swoje próby.
Ostatecznie do ścisłego finału awansowały trzy nasze zawodniczki: Ola Rudzińska, Ola Kałucka i Ania Brożek oraz Rosjanka Maria Krasawina.
Warto dodać, że ostatnia z Polek – Patrycja Chudziak musiała w ćwierćfinale uznać wyższość… Oli Rudzińskiej.
Biegi półfinałowe były niezwykle emocjonujące. W pierwszym Ola Rudzińska pokonała Olę Kałucką, a w drugim Ania Brożek zmierzyła się z Krasawiną. Rosjanka nie wytrzymała presji i spaliła swój start.
Los „oddał” Rosjance szczęście w „małym finale”. Tym razem to bowiem Ola Kałucka popełniła falstart i ostatecznie zajęła najbardziej przez sportowców nielubiane, czwarte miejsce.
Zważywszy jednak na to, że tarnowianka ma 16 lat, a w przeciągu kilku tygodni została Mistrzynią Świata Juniorek i czwartą zawodniczką globu wśród seniorek – nie powinna mieć powodów do narzekania. Podobnie, jak kibice, którzy mogą już ze spokojem czekać na kolejne sukcesy niezwykle utalentowanych sióstr Kałuckich.
W polsko-polskim finale wygrała Ola Rudzińska, srebrny medal trafił do tarnowianki, Ani Brożek, dla której zawody w Innsbrucku były najlepszym startem w karierze.
Tytułu mistrzowskiego nie obronił niestety Marcin Dzieński. Tarnowianin biegał najszybciej w tym sezonie, ale wystarczyło to na zajęcie 10. miejsca. Mistrzem świata został absolutny dominator ostatnich dwóch sezonów, Irańczyk, Reza Alipourshenazandifar.
Radości po niesamowitym występie zawodniczek z Tarnowa nie kryje Wojciech Nowak, prezes KU AZS PWSZ Tarnów. – Tym razem to panie zadbały o emocje do samego końca. Mimo świetnych czasów Polek w eliminacjach chyba mało kto wierzył, że w ścisłym finale zawodów zobaczymy aż dwie reprezentantki naszego kraju! Na analizy sportowe przyjdzie jeszcze czas, ale tytuł wicemistrzowski Ani Brożek jest największym sukcesem w jej karierze. I w pełni zasłużonym, bo tarnowianka biegała niesamowicie! Nie chcę „gdybać”, ale gdyby nie malutki błąd na trzecim chwycie w biegu finałowym, to kto wie… Gratuluję wszystkim zawodnikom świetnego występu, w finałach zobaczyliśmy przecież aż czwórkę tarnowskich akademików – Anię Brożek, Olę i Natalię Kałuckie oraz Marcina Dzieńskiego, który bronił tytułu mistrzowskiego. Zawody ukończył ostatecznie na 10. miejscu, ale biegał najszybciej w sezonie, więc również powinien być z siebie dumny i zadowolony – mówi.
– Wspaniały występ zaliczyły siostry Kałuckie, które będąc w wieku juniorskim nawiązały równorzędną walkę z najlepszymi seniorkami. Ola Kałucka czuje na pewno niedosyt z powodu zajęcia czwartego miejsca, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że dziewczęta mają jeszcze czas na zdobywanie doświadczenia. Obie wystartują na początku października w Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich organizowanych w Buenos Aires i jeśli utrzymają formę, o co na pewno zadba trener Tomasz Mazur, to mogą sprawić nam w tym roku jeszcze wiele radości – kończy Wojciech Nowak.
Fot. Eddie Fowke/IFSC